wtorek, 22 lipca 2014

Epilog


***

Wysiadł z samochodu i przewiesił torbę przez ramie.
Spojrzał na stadion i uśmiechnął się. Ze środka było słychać krzyki i śpiewy kibiców, taką atmosferę uwielbiał, tu czuł się jak w domu.
Zamknął auto i ruszył w stronę wejścia.
W środku krzyki słychać było jeszcze mocniej, poczuł woń murawy i po raz kolejny tego dnia uśmiechnął się.
Ruszył w stronę szatni, drogę znał na pamięć, jednak tym razem jechał wolniej, rozglądał się dookoła, oglądał wszystko na nowo, chciał znowu poczuć to co kiedyś tu przeszył.
Zatrzymał się przed szatnią, z której dobiegały śmiechy i krzyki i czekał na odpowiedni moment.

***

W szatni..

-Ej chłopaki spokój! Jeszcze nie wygraliście meczu!-krzyczał Gerardo i próbował okiełznać tę sforę.
-Spokojnie trenerze wygramy to-odpowiedział uśmiechnięty od ucha do ucha Dani Alves.
-Nigdy nie lekceważ przeciwnika a tym bardziej takiego jak Real Madryt a teraz wszyscy siadać podaje skład!
-Dobrze już dobrze-odpowiedzieli piłkarze.
-W bramce Victor dalej obrona Dani, Gerard, Marc, Jordi, na pomocy zagrają Cesc Xavi i Andres a atak Alexis i Neymar.
Bartra skrzywił się lekko i zaczął liczyć na palcach.
-Ale trenerze to jest 10 a nas powinno byś 11-powiedział z głupią miną.
-Właśnie-dołączył się Neymar.
-Dobrze myślisz Marc ale nie pomyliłem się.
-To mamy zagrać w 10? Niby jak?!
-Nie kwestionuj słów trenera-powiedział groźnie-ale masz racje nie zagracie w 10 a kogo wam brakuje?
-Napastnika-odpowiedział Victor.
-Świetnie a oto wasz napastnik-powiedział i ręką pokazał drzwi.
Piłkarze już do końca zdurnieli.

***

Usłyszałem słowa trenera i wjechałem do środka a oni zdębieli.
-Leo?-zapytał Alexis.
-Nie to niemożliwe my mamy omamy-tym razem głos zabrał Pedro.
-Nie macie omam-powiedziałem ze śmiechem-tak to ja przyjechałem wam coś powiedzieć.
-Ale przecież ty jesteś inwalidą, nie to jakiś żart-powiedział osłupiały Neymar.
-Dajcie mi to wszystko wytłumaczyć ale pierwsze zacznę od czegoś innego.
Przepraszam was za to, że wtedy po śmierci Anto narobiłem takich głupot, po wypadku nie potrafiłem spojrzeć wam w twarz i przeprosić, jestem tchórzem i idiotą, wiem to ale teraz chciałbym was prosić o to byście mi wybaczyli.
-Leo jesteś wielkim idiotą to prawda, czemu wcześniej do nas nie przyszedłeś przecież byśmy Ci pomogli, każdy, przecież jesteśmy jak rodzina i wiesz to.
-Tak wiem i przepraszam-powiedziałem i spuściłem głowę.
-No ale co było to było a teraz przyszedłeś i przeprosiłeś jak prawdziwy facet a więc witaj z powrotem-powiedział Andres i przytulił mnie.
Po nim zrobił to każdy z piłkarzy.
-Ale ja czegoś dalej nie rozumiem przecież jesteś kaleką to jakim cudem chcesz dzisiaj zagrać.
Teraz nastał moment, w którym podniosłem się z wózka i podszedłem do nich bliżej.
Na widok ich min parsknąłem śmiechem.
-Nie no to już są jakieś żarty-powiedział osłupiały Dani.
-Jak ty to... Przecież ty jesteś kaleką to niemożliwe-dodał Jordi.
-Miałem wypadek i dostałem drugą szanse od Boga, której nie zmarnuje i oto jestem tu przed wami i zamierzam pomóc wam dzisiaj rozbić Real.
-Możesz grać?
-No pewnie przecież bym wam teraz nie zawracał głów.
-Leo niedawno kontaktował się ze mną, z klubem i ligą wszystko jest już uzgodnione może dzisiaj grać ale nikt poza wami nie wie o tym wiec trzeba im w końcu powiedzieć-odpowiedział trener z uśmiechem-Leo przebieraj się a i witamy z powrotem.

Po paru minutach wszyscy piłkarze zaczęli wychodzić z szatni a jako ostatni uczyniłem to ja.


***

-Panie i panowie mamy już skład drużyny z Madrytu.
Casillas, Marcelo, Ramos, Pepe, Alonso, Di Maria, Morata,Khedira, Bale, Ronaldo, Benzema.
Jednak dalej mamy problem ze składem z Katalonii.
No nic zaczekamy na piłkarzy i zobaczymy. Zapowiada się całkiem ciekawe spotkanie jak to zawsze w przypadku tych drużyn stadion jest pełny.
Uwaga, uwaga piłkarze wychodzą na murawę. W barwach Barcelony dziś wystąpią: Valdes, Alves, Pique, Bartra, Alba, Xavi, Iniesta, Fabregas, Sanchez, Neymar i czy mie oczy nie mylą to przecież sam Leo Messi!!!
Proszę państwa mamy cud w Barcelonie, na boisku pojawił się jak uważaliśmy sparaliżowany Messi.

***

Ustawiłem się za kolegami z drużyny wziąłem głęboki oddech i ruszyłem na murawę. Stadion na chwilę zamarł a potem rozległy się krzyki i wiwatowania.
Zaczęliśmy przywitanie z piłkarzami Realu, którzy nie do końca wiedzieli co się dzieje. Na końcu przywitałem się z Cristiano i Marcelo.
-Witaj z powrotem-powiedział Portugalczyk.
-Dzięki i przygotujcie się na przegraną-dodałem ze śmiechem.
-Chciałbyś-powiedział Marcelo i śmiejąc się ruszył w przeciwną stronę.

***

-Mecz się zaczyna, to będzie na pewno spotkanie, którego nikt nie zapomni. Messi znowu olśniewa pokazuje to w czym jest najlepszy.
Na boisku znowu widzimy starego świetnego Leo Messiego!


Mecz zakończył się wynikiem 3-1 dla Barcelony a gwiazdą wieczoru i strzelcem 3 bramek był sam Leo Messi.
Po piłkarzach z Madrytu nie widać rozpaczy, wszyscy nawet odwieczni wrogowie cieszą się z powrotu Barcelońskiej 10.

***

Żegnałem się z piłkarzami Realu, z każdym wymieniłem parę zdań, było cudownie, atmosfera była niesamowita. 
Zauważyłem jak na murawę wbiega mój syn a za nim idzie Julia.
-Cześć mistrzu-powiedziałem i przytuliłem syna.
-Świetnie zagrałeś tato-powiedział maluch z dumą.
-To dla ciebie-powiedziałem i wręczyłem mu piłkę z meczu-leć pograć z przyjaciółmi.
Thiago pobiegł do Enzo i Juniora i razem z resztą dzieciaków zaczęli gać w piłkę.
-Świetny mecz mój mistrzu-powiedziała Julia i uśmiechnęła się.
-Te bramki były dla ciebie-powiedziałem i pocałowałem ją a stadion znowu tego wieczoru oszalał.
-Kocham Cię.
-Ja ciebie też. Leo szykuj się bo rośnie Ci konkurencja.

***

No to mamy koniec inaczej chciałam to zakończyć ale jakoś tak wyszło. Dziękuje wszystkim, którzy czytali mój blog, dziękuję za tyle komentarz i wyświetleń. 
Teraz pozostało mi się z wami pożegnać i zaprosić na nowe opowiadania.
http://nowa-znajomosc.blogspot.com/- tu już jest prolog.
http://trust-true-love.blogspot.com/- a tu dopiero bohaterowie.
Jeszcze raz dziękuje za wszystko.

sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 6


Od wypadku Leo minęły już 2 miesiące, codziennie chodził na rehabilitacje a efekty były powoli widoczne jednak do końca jeszcze długi czas.

***

W domu Messich od 2 dni panowało zamieszanie, odkąd Leo zaprosił Julia na wyjazd do Argentyny w domu wszyscy biegali i pakowali się.
Julia zamieszkała z Thiago i Leo miesiąc temu bo tak było wygodniej dla wszystkich. Thiago z tego powodu był najbardziej zachwycony.

-Leo widziałeś moją czerwoną bluzkę z sercem?-zapytała w pośpiechu Julia wrzucając ostatnie rzeczy do torby.
-Sprawdź w łazience.
-Ok mam.
-Thiago spakowałeś już zabawki-zapytał Leo.
-Tak tatusiu.
-Dobrze to idź ubierz już buty.
-Dobra.


Od godziny wszyscy siedzieli a raczej spali w samolocie do Argentyny.
Jakby popatrzeć na nich z daleka wyglądali jak szczęśliwa rodziny, bez problemów, bez zmartwień.
Julia spała oparta na Leo a Thiago przytulony do misia główkę położoną miał na kolanach dziewczyny.

Jako pierwszy przebudził się Leo a zaraz za nim Julia.
-Julia, mam prośbę-powiedział szeptem.
-O co chodzi?
-Mogłabyś nie mówić moim rodzicom o tym, że powoli zaczynam chodzić?
-Czemu?
-Bo chcę im zrobić niespodziankę jak będę już zdrowy.
-Oczywiście-powiedziała z uśmiechem.

Po trzech godzinach wylądowali w słonecznym Rosario, zabrali bagaże i taksówką udali się do domu rodziny Messi.

Leo od dawna obawiał się spotkania z nimi, przecież po śmierci Anto nie odzywał się do nich, bał się tego co powiedzą chociaż z drugiej strony był na to gotowy, sam sobie na to zasłużył.

-Thiago idź zadzwonić do drzwi-powiedział Leo gdy dojechali na miejsce.
-Dobrze-zabrał swój plecaczek i misia i pobiegł do drzwi.
Po chwili otworzyła je starsza kobieta, babcia Thiago.
-Thiago?! Cześć kochanie co tutaj robicie-powiedziała i wyściskała chłopca.
-Przyjechaliśmy was odwiedzić-powiedział dumnie malec.
-Wejdź do środka a ja pójdę pomóc tacie.

-Witaj Leo, czemu nic nie powiedzieliście, że przyjeżdżacie?-zapytała ściskając syna.
-Chcieliśmy zrobić niespodziankę.
-A to pewnie jest Julia?-zapytała patrząc na dziewczynę.
-Tak skąd wiesz?
-Media piszą o was już od dawna.
-Julio poznaj moją mamę, mamo poznaj moją przyjaciółkę Julię.
-Dzień dobry-powiedziała nieśmiało dziewczyna.
-Witaj w naszej rodzinie kochanie.

Po godzinie jak już wszyscy się przywitali Leo zabrał na osobność rodziców.
-Mamo, tato, chciałbym was bardzo przeprosić za moje zachowanie po śmierci Anto, nie potrafiłem się pozbierać, przepraszam, że was opuściłem, zawiodłem, wiem, że macie do mnie żal za to i jeszcze raz chcę was przeprosić.
-Leo synku, nigdy nas nie zawiodłeś i wybaczamy Ci.


Wieczorem, po kolacji poszłam do pokoju, musiałam wszystko na spokojnie przemyśleć, muszę przyznać, że rodzina Leo mnie zaskoczyła, dawno nie czułam się tak kochana jak tutaj, najlepszy kontakt złapałam z młodszą siostrą Leo Marią sol.
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, po chwili w środku pojawił się Leo.
-Cześć, i jak tam podoba ci się moja rodzina?-zapytał i wyszczerzył zęby.
-Pewnie, są cudowni.
-Cieszę się, prześpij się a jutro zabieram Cię na wycieczkę-powiedział tajemniczo i puścił mi oczko.
-Gdzie?
-Zobaczysz, miłej nocy-pocałował mnie w czoło i zniknął za drzwiami.

Boże co ta dziewczyna ze mną robi, gdy na nią patrze mam ochotę ją pocałować, jej uśmiech, ruchy wywołują palpitacje serca, cały czas o niej myśle a jednak dalej nie potrafie jej tego powiedzieć.
Czego tam się boję? Chyba odrzucenia, nie wytrzymałbym znowu straty tak ważnej dla mnie osoby. 
Co mam zrobić?

Moje rozmyślenia przerwała wchodząca do pokoju moja siostra.
-Dobra Leo, koniec z tym, Co zamierzasz zrobić z Julią?
-O co ci chodzi?
-Jak to o co? Zakochałeś się idioto.
-Nie
-Tak
-Nie
-Tak
-Dobra.
-To co zamierzasz z tym zrobić?
-Nic.
-Jak to nic?!
-A co mam zrobić, podejść do niej i powiedzieć: słuchaj Julia szaleje za tobą odkąd Cię poznałem.
-Pewnie.
-Przestań, ja dla niej nic nie znacze-powiedziałem zasmucony, chodź w głębi serca miałem nadzieje, że się mylę.
-Nic nie znaczysz?! Czyś ty kompletnie zwariował! Ona Cię kocha!
-Kocha?
-Tak!
-Skąd wiesz?
-Bo mi powiedziała!
-Naprawdę!- to była najszczęśliwsza chwila od śmierci Anto.
Właśnie Anto, to ona kazała mi coś zrobić z Julią, czyżby już wiedziała o tym?
-Leo musisz jej to powiedzieć, ja nie mogę patrzyć jak wy się męczycie.
-Dobrze zrobię to jutro.
-Tylko tego nie spieprz-powiedziała i wyszła.

Gdy nadszedł wieczór nadeszła i moja chwila. Razem z Julią wyszliśmy z domu i zaczęliśmy zwiedzać Rosario.

Pokazałem jej wiele miejsc a na sam koniec zostawiłem szkołę, całą drogę rozmawialiśmy na różne tematy, zaraz przed budynkiem Julia usiadła na ławce a ja powoli podniosłem się z wózka i zrobiłem parę kroków w jej stronę. Jakoś udało mi się dotrzeć na ławkę.
-Powinieneś się jeszcze oszczędzać-powiedziała zatroskana.
-Nie mogę się doczekać aż wreszcie sam będę chodzić.
-Wszystko w swoim czasie.
-Julia ja muszę Ci coś powiedzieć.
-O co chodzi?
-Ja, ja... przepraszam nie mogę-powiedziałem zawiedziony.
-Leo spójrz na mnie i powoli to powiedz, nie bój się ja tu jestem.
-Dobrze.... ja Cię kocham-powiedziałem najciszej jak mogłem jednak Julia to usłyszała bo uśmiechnęła się i pocałowała mnie.
Ten pocałunek pozostanie w mojej pamięci na długo.
-Ja ciebie też.



***
6 miesięcy później.


Od miesiąca trenuje na pełnych obrotach znów robie to co kocham. Wróciłem do pełnej sprawności co było cudem jednak przy pomocy Julii się udało.
Trenuje na obrzeżach miasta na małym boisku, nie chcę żeby ktoś dowiedział się o tym. Chociaż zacząłem trenować i grać nie wiem czy jeszcze zagram w klubie, nie wiem czy jestem na to gotowy.
Po treningu jak zawsze pojechałem do domu gdzie czekał już mój syn z moją dziewczyną, tak dziewczyną od pamiętnej nocy w Rosario jesteśmy razem i czuje, że to była dobra decyzja.

-Cześć Leo-przywitała mnie pocałunkiem-jak tam na treningu?
-Dobrze trener mówił, że już mogę grać w klubie.
-To dobrze chcesz znowu grać w Barcelonie?
-Nie wiem, kocham ten klub ale nie wiem czy znowu tego chce, boje się znowu w to brnąć, jeśli zacznę zaczną się też wyjazdy na mecze, zgrupowania.
-Leo ja wiem, że się boisz to zrozumiałe ale jeśli nie zaryzykujesz nie zyskujesz, wiem w co się pakowałam wiążąc się z piłkarzem i zamierzam podołać temu wyzwaniu a Thiago znowu chce zobaczyć ojca w akcji. Chcesz go tego pozbawić?
-Nie.
-No to masz już odpowiedź mój ty piłkarzyno-uśmiechnęła się i namiętnie mnie pocałowała.

Zabrałem telefon i wybrałem numer trenera.
-Gerardo musimy porozmawiać.

***

Wiem, możecie mnie znienawidzić i zrozumiem to, znowu taka długa przerwa ale był koniec roku, musiałam poprawiać oceny i nie było czasu na wejście na komputer a co dopiero na bloga. W tym opowiadania pozostał nam jeszcze epilog a na nowym prolog pojawi się wkrótce.
Wasze blogi nadrobię i skomentuje jak najszybciej to do epilogu papa :)


niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 5

***
Ciemność wszędzie ciemność, rozglądnąłem się dookoła lecz nic nie zauważyłem.
Nagle w oddali pojawiło się światło, chciałem się ruszyć ale nie mogłem. Ze światła zaczęła wyjawiać się postać, z daleka nie widziałem kto to. Postać zaczęła przybliżać się dopiero wtedy zauważyłem jej twarz.
Wytrzeszczyłem oczy i przetarłem je.
-Anto?-zapytałem z szokiem.
-Tak.
-Czy.. czy ja umarłem?
-Nie.
-To gdzie jestem?-zapytałem zaciekawiony.
-Posłuchaj Leo, nie mam za wiele czasu. Codziennie patrze na ciebie i widzę jak cierpisz, nie chcę tego, przestań zamartwiać się mną, mi jest dobrze. Powiedz Juli co do niej czujesz.
-Ale ja... ja nie mogę.
-Możesz Leo i zrób to widzę jak na nią patrzysz i jak ona patrzy na ciebie. Thiago też ją lubi i chcę żebyście byli szczęśliwi, chcę znowu zobaczyć uśmiech na twojej twarzy.
-Anto ale ja się boje..
-Nie bój się, pamiętaj na dobre i na złe zawsze przy tobie będę, teraz gdy nadejdą wielkie zmiany musisz mieć wsparcie a Julia Ci pomoże, żegnaj Leo będę na ciebie czekać kiedyś się spotkamy.

Chciałem jeszcze coś powiedzieć ale ona zniknęła a mnie oślepiło światło, powoli zaczęły pojawiać się zamazane przedmioty, dopiero po chwili obraz się wyostrzał.

Poczułem przeszywający ból, lecz najbardziej bolały mnie nogi.
Rozejrzałem się dookoła i dopiero teraz mnie olśniło. Zrzuciłem kołdrę i powoli drżącymi rękami dotknąłem nóg, poczułem swój dotyk, z oczu zaczęły wypływać mi łzy ale także miałem obaw czy to nie jest sen, z którego zaraz się obudzę i znowu będę kaleką.
Drzwi od sali otworzyły się a przez nie wpadła Julia, wyglądała jak zawsze bosko.
-Lionelu Andresie Messi coś ty znowu narobił!!!! Czy ty wiesz jak ja się martwiłam o ciebie!!-krzyczała a ja nawet jej nie przerywałem ale uśmiechnąłem się lekko jak powiedziała, że się o mnie martwiła.
-To nie moja wina.
-Po co jechałeś w taką pogodę!
-Chciałem być jak najszybciej w domu wiem, nie powinienem był przepraszam.
-Tak się o ciebie martwiłam-powiedziała ze łzami w oczach i przytuliła się do mnie.
-Nie płacz proszę.
Przetarła oczy i powiedziała-idę po lekarza.

Już po chwili na sali pojawił się Julia z lekarzem.
-Jak to jest panie Messi, że od ostatniej wizyty u nas minął tydzień a pan znowu tu jest?
-Nie wiem-zaśmiałem się, dopiero teraz przypomniało mi się co niedawno odkryłem.
-Nie ma pan poważnych obrażeń, zagrożenie minęło na szczęście wybudził się pan ze śpiączki ale jest jedna dziwna rzecz, chodzi o pana nogi.
-Ja już wiem proszę pana, jak to się stało?-zapytałem uradowany.
-Ale co się stało?-wtrąciła się Julia.
-Popatrz-powiedziałem i z całych sił próbowałem poruszyć nogą, udało mi się tylko palcem ale byłem naprawdę szczęśliwy.

Julia gdy to zobaczyło popłakała się ze szczęścia.
-Zaobserwowaliśmy to już podczas pańskiej śpiączki, na początku nie wierzyliśmy w to ale lekkie odruchy się powtarzały.
-Jak to się stało?-zapytała Julia.
-Tego nie wiemy chyba dostał pan szansę tam z góry.
-Czy ja zagram jeszcze w piłkę?
-Może ale nic nie obiecuje czeka pana długa rehabilitacja a potem pogadamy-uśmiechnął się i wyszedł.


Do domu wróciłem wczoraj, bardzo się z tego cieszę, do mieszkania jak zawszę o 15 weszła Julia z Thiago.
-Hej młody jak tam?
-Dobrze graliśmy w piłkę.
-No to super.
-A pograsz kiedyś ze mną.
-Thiago obiecuje Ci, że jeszcze ze mną zagrasz.
-Super!!
-Julio mam do ciebie pytanie.
-Tak?
-Bo ja wiem, ze ty jesteś lekarzem i znasz się na tym, czy chciałabyś poprowadzić moje leczenie, ja ufam Ci bezgranicznie.
-Cieszę się i chętnie skorzystam z propozycji ale pamiętaj, kiedy będzie źle i nie będziesz już umiał musisz się podnieść i iść dalej dobrze?
-Obiecuje.

***
Mamy nowy rozdział teraz już będzie z górki następny pojawi się może w weekend 
A na moim nowym blogu: http://nowa-znajomosc.blogspot.com/ prolog pojawi się po zakończeniu tego bloga :)

wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 4


***

Ich życie powoli wracało do normy, znali się już parę miesięcy, mogli powiedzieć, że ta znajomość zmieniła ich życie i tak było.

Piłkarz zaraz po wyjściu z przedszkola ruszył pod dom sąsiadki, po drodze kupił bukiet róż, które ta uwielbiała.
Zadzwonił na dzwonek, po chwili zaczął się niecierpliwić, już chciał odjechać lecz w ostatniej chwili drzwi otworzyła brunetka owinięta jedynie ręcznikiem.

Na ten widok były piłkarz oniemiał, miała cudowne ciała, któremu on nie potrafił się oprzeć, po chwili jednak oprzytomniał.
-Hej, to dla ciebie-powiedział i wręczył jej bukiet kwiatów.
-Dziękuje, wejdź-gestem ręki pokazała mu salon.
-Śpieszysz się gdzieś?-zapytał widząc jak brunetka biega po salonie jak oszalała.
-Jak zaraz nie wyjdę to spóźnię się do pracy.
-Zawiozę Cię.
-Nie trzeba przejdę się.
-Przestań, po coś robią te auta dla inwalidów, żeby mini jeździć
-Dobrze.
PO niespełna 3 minutach byli już w aucie.
-Mam do ciebie gorącą prośbę, muszę jechać na parę dni do Barcelony mogłabyś się zająć Thiago, po powrocie zrobię dla ciebie wszystko.
-Jasne, nie ma sprawy.
-Dzięki, podrzucę Ci go zaraz z przedszkola.
-Dobrze.

Leo podjechał pod szpital i oglądał jak brunetka znika za drzwiami budynku po czym odjechał.


***

Długo się zbierał, żeby tutaj przyjść, w końcu mu się udało.

Siedział na ławeczce przed grobem swojej żony i rozmyślał.
Nie wiedział co ma robić, powoli zaczynał czuć coś do Julii ale nie wiedział, czy dobrze robi, przecież niedawno pochował żonę.


Po godzinnym rozmyślaniu pożegnał się z żoną i pojechał do auta.
Po drodze przejeżdżał koło stadionu, zatrzymał się na chwile, wysiadł z auta założył czapkę i okulary i podjechał pod wejście.

Nie był do końca przekonany czy dobrze robi przyjeżdżając tu ale musiał wejść chodź na chwile poczuć zapach trawy, chciał by było tak jak dawniej, przez swoją głupotę stracił coś bardzo ważnego i wiedział, że już nigdy nie zagra.

-Proszę pokazać przepustkę-powiedział gruby ochroniarz.
-Nie mam.
-To proszę z tond odjechać.
-Chciałbym wejść tylko na chwile.
-Nie ma pan przepustki to pan nie wejdzie.
W tym momencie Leo ściągnął okulary a gruby ochroniarz oniemiał.
-Ja pana bardzo przepraszam, nie poznałem, proszę niech pan wejdzie.

Zakładając okulary powoli wjechał do środka.
Wszystkie wspomnienia wróciły, to tu cieszył się z wygranych meczy, pucharów, lecz to i tu płakał po porażce.

Powoli wjechał na stadion, dotknął murawy a na jego twarzy pojawiły się łzy, podjechał do barierki i z ukrycie oglądał swoich kolegów jak trenują a raczej wygłupiają się, poznał stare twarze lecz i zauważył parę nowych.

Pooglądał ich jeszcze chwile i odjechał w stronę wyjścia.

***

Była 2 w nocy, w Madrycie szalała okropna burza, to było nieodpowiedzialne wracać w taką pogodę do domu, lecz chciał być już w domu ze swoim synkiem.

Deszcz padał coraz mocniej, na drodze było coraz bardziej ślisko.
Z naprzeciwka jechało auto, w pewnym momencie kierowca stracił panowanie nad autem i uderzył w samochód byłego piłkarza.


***

Siedziałam w domu i czytałam książkę, Thiago już dawno spał a ja jakoś nie mogłam zasnąć, w pewnej chwili zadzwonił jej telefon.
-Słucham.
-Witam dzwonie ze szpitala miejskiego, chcę panią poinformować, że Leo Messi miał wypadek.

w tej chwili jej serce stanęło, Leo miał wypadek, nie mogła tego pojąć po chwili oprzytomniała.
-Co z nim?
-Jest w stanie krytycznym.

***
Przepraszam, przepraszam przepraszam. Wiem nie było mnie tu już dawno ale nie mogłam miała szlaban na komputer i dopiero dzisiaj udało mi się go odzyskać.
Następny rozdział pojawi się o wiele szybciej.

A i  zapraszam na zwiastun mojego nowego opowiadania: http://nowa-znajomosc.blogspot.com/ prolog pojawi się po zakończeniu tego bloga ;)


sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 3


Każdego człowieka spotykają nieszczęścia, czasem małe a czasem duże, z którymi musimy sobie poradzić. Nie każdy jednak potrafi, są ludzie, którzy nie potrafią się podnieść, swoje smutki najczęściej zatapiają w alkoholu, narkotykach.
Podobnie było z tą dwójką, pochodzili z różnego otoczenia, jednak los otworzył przed nimi drogę do lepszego życia czy to wykorzystają?

Był letni poranek a Julia siedziała w pracy i przeglądała karty pacjentów jednak jej głowę zaprzątał Leo i artykuł, chciała mu pomóc, zobaczyć czy coś da się z jego kalectwem zrobić ale bez jego zgody nie mogła zrobić nic.
Zaraz po pracy poszła do domu byłego piłkarza.
-Hej.
-Cześć.
-Jak tam w pracy?
-Dobrze a jak u was? Mały już wrócił z przedszkola?
-Tak ogląda bajki idź do niego a ja zaraz do was dołączę.
Weszła do wielkiego salonu urządzonego w nowoczesnym stylu, na dywanie przed telewizorem siedział Thiago, podeszła do niego i przywitała się.
-Cześć mały, jak tam w przedszkolu?
-Dobrze-odpowiedział ponuro.
-Na pewno ?
-Tak.
-Thiago chodź ze mną na chwile do twojego pokoju, porozmawiamy.
Chłopiec niechętnie podniósł się i ruszył za dziewczyną.
-No to teraz powiedz mi co się dzieje, widzę, że coś jest nie tak.
-No dobrze powiem, no bo pani w przedszkolu poprosiła żebyśmy jutro poopowiadali czym zajmują się nasi rodzice, to ja powiedziałem, że nie mogę tego zrobić bo mój tata nie pracuje bo jeździ na wózku a wtedy wszystkie dzieci zaczęły się ze mnie śmiać-odpowiedział już ze łzami w oczach.
-Thiago kochanie chodź tu-przytuliła malca i kontynuowała- nie przejmuj się nimi oni nie rozumieją jak to jest, ale możesz jutro poopowiadać kim był tata przed wypadkiem.
-Super a wierz, że mój tata jest najlepszym piłkarzem na świecie-odpowiedział dumnie.
-Wiem, wiem i właśnie o tym jutro opowiedz.
-Dzięki.
-Nie ma za co, to teraz chodź już na dół bo tata zacznie się martwić.
-Dobrze.

Wieczorem gdy Julia już zasypiała zadzwonił jej telefon.
-Słucham.
-Cześć z tej strony Leo, przepraszam, że tak późno dzwonie ale kompletnie wyleciało mi to z głowy, mogłabyś jutro odebrać Thiago z przedszkola bo ja muszę jechać do urzędu.
-Jasne.
-Wielkie dzięki no to dobranoc.
-Pa-musiała przyznać, polubiła Leo i to bardzo, na początku nie wiedziała jak ma się zachować gdy zauważyła, że jeździ na wózku lecz on okazał się być świetnym przyjacielem.

Zaraz po pracy poszłam do przedszkola po Thiago. Przed wejściem do klasy zaczepiła mnie przedszkolanka Thiago.
-Witam czy pani jest opiekunką Thiago?
-Można tak powiedzieć, jego tata prosił mnie, żebym go dzisiaj odebrać.
-Rozumiem, ale chciałabym pani coś powiedzieć.
-O co chodzi?
-Dzisiaj dzieci opowiadały o zawodach swoich rodziców, Thiago opowiadał, że jego ojciec grał w piłkę i był najlepszy na świecie. Chciałabym prosić aby państwo nauczyli go przestać kłamać bo wygadywanie takich głupstw jest nie na miejscu.
-Słucham?! Co pani wygaduje, Thiago nie opowiada kłamstw, wszystko co mówił było prawdą i proszę poszukać w internecie kim był jego ojciec jeśli pani tego nie wie!! Dowidzenia!
-Chodź Thiago idziemy-wzięłam małego na ręce i  wyszłam z budynku.
Muszę porozmawiać z Leo o zmianie przedszkola bo tamta baba jest okropna.
Nadal wkurzona doszłam z małych do domu.
-Hej Leo-powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Cześć, dzięki, że go odebrałaś.
-Hej chłopie jak tam?- spytał syna.
-Tato pani w przedszkolu na mnie nakrzyczała-powiedział załamany chłopiec.
-Dlaczego? -spytał zaniepokojony
-Bo powiedziała, że kłamię.
-Thiago skarbie idź pooglądać telewizje a ja tacie opowiem o wszystkim.
-Dobrze.
-Leo będziesz musiał zmienić przedszkole dla Thiago, tamte jest okropne, nie mówiłam Ci tego ale już wczoraj miał problem, dzieci się z niego śmiały bo jeździsz na wózku a dzisiaj opowiadał o tym, że grałeś kiedyś w piłkę nożną to pani na niego nakrzyczała, że nie wolno kłamać, na twoim miejscu zastanowiłabym się nad zmianą przedszkola na prywatne.
-Cholera, nie wiedziałem, że ma takie problemy jeszcze dzisiaj tam pojadę i go wypisze a zapisze do jakiegoś prywatnego, dziękuje, że mi powiedziałaś.
-Nie ma za co.
-Zostaniesz na obiad?
-Nie, nie będę przeszkadzać.
-Czyli jedna porcja spaghetti już się robi-wyszczerzył się a ja się zaśmiałam.
-Jesteś niemożliwy.

Tak jak postanowiłem przepisałem Thiago do najlepszego przedszkola w Madrycie. Muszę przyznać, że przeprowadzka tu dobrze na zrobiła. Thiago polubił Julie ja również, muszę powiedzieć, że ona odmieniła moje życie, przy niej czuje się naprawdę dobrze.

Z dnia na dzień czułam się coraz lepiej w Madrycie, chciałam zapomnieć o tym co było i jak na razie dobrze mi idzie, poznałam Leo i Thiago i muszę przyznać, że coraz bardziej ich lubię, są cudowni.
***
Miesiąc później…

Julia codziennie widywała się z Leo, można powiedzieć, że zamieszkała u nich, czasami pomagała mu przy obiedzie czy z Thiago, który w nowym przedszkolu czuł się cudownie.
Zarówno Leo jak i Julia zaczynali czuć do siebie coś więcej niż przyjaźń, jednak żadne z nich nie dopuszczało do siebie tej myśli.

Julia jak co środę szła odebrać Thiago z przedszkola, weszła do budynku i skierowała się do sali, w której przebywał chłopiec.
Uchylił lekko drzwi i zobaczyła uśmiechniętego malca bawiącego się z dwójką chłopców. Wiedziała kim są, od kiedy poznała Leo bardziej zaczęła interesować się piłką nożną.

Zaraz za nią w drzwiach pojawili się ojcowie chłopców Cristiano

Ronaldo i Marcelo, dla wielu musi to dziwnie wyglądać, dzieci rywali bawią się ze sobą, ale to teraz nie ma znaczenia stosunki między piłkarzami Realu a Leo polepszyły się.
-Witamy panią Julię przyszła pani po Thiago?- zapytał jak zawsze roześmiany Marcelo.
-Tak-uśmiechnęła się.
W tym momencie Thiago mnie zauważył i z resztą chłopców podbiegli do nas.
-Dzień dobry-powiedział Thiago i podał rękę każdemu z piłkarzy co wyglądało uroczo.
-Cześć mały jak tata?
-Dobrze.
-No to my się zbieramy do zobaczenia-powiedziałam i razem z Thiago wyszłam z budynku.
***
No to mamy nowy zostawiam wam do oceny :) 

poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 2

Jeśli już tu jesteś to zapraszam do wzięcia udziału w ankiecie---->>
***

Drobna brunetka przekroczyła mury szpitala i od razu udała się do recepcji.
-Dzień dobry ja w sprawie pracy.
-Ah tak proszę iść korytarzem  i ostatnie drzwi po lewej, doktor już na panią czeka.
Zrobiła tak jak powiedziała pielęgniarka i po chwili siedziała przed niski łysym mężczyzną, na oko mógł mieć z 50 lat.
-Witam panią, przejrzałem już pani papiery i chciałbym zadać pani parę pytań.
-Oczywiście.
Rozmowa nie trwała za długo, lekarz był zdumiony wiedzą i osiągnięciami młodej dziewczyny więc bez zastanowienia przyjął ją do szpitala.
-Może pani zacząć od jutro.
-Dziękuje, do widzenia.
Zadowolona z uśmiechem na twarzy wyszła ze szpitala i ruszyła w stronę nowego domu.

Julia była pogodną i wesołą osobą, od dziecka musiała radzić sobie sama, rodzice byli skupieni tylko na jej młodszej siostrze, na jej karierze, nią nikt się nie przejmował, w wieku 18 lat wyprowadziła się z domu i poznała Georga, był jej pierwszą i największą miłością, kochali się najmocniej na świecie, jednak  ich szczęśliwe życie nie trwało zbyt długo, rok temu Georg dowiedział się, że ma raka, wielka walka i trud nic nie dały, zmarł miesiąc temu, Julia po tym wydarzeniu załamała się całkowicie, gdy była na dnia udało jej się jakoś podnieść i teraz jest tam gdzie jest, jednak o swoim życiu nie opowiedziała nikomu.

***

Wracając do domu zauważyła, że obok ktoś się wprowadza, przystanęła na chwilę i zaczęła się przyglądać przybyszom.
Spostrzegła przystojnego mężczyznę na wózku inwalidzkim, który wiózł do mieszkania walizki i małego chłopca biegającego wokół niego, postanowiła pomóc nowemu sąsiadowi.
-Dzień dobry może pomóc?- zapytała uśmiechając się szeroko, dopiero teraz mogła spojrzeć na twarz mężczyzny był ładny, miał piękne oczy, w których spostrzegła smutek.
-Witam, jeśli to nie byłby problem to chętnie, dopiero uczę się na tym jeździć.
-Oczywiście.

Następna godzina upłynęła im na wnoszeniu bagaży i rozmowie.
Julii bardzo dobrze rozmawiało się z nowym sąsiadem.
-Gdzie moje maniery, nie przedstawiłem się Lionel Messi a to mój syn Thiago.
-Julia Gonzales-podała rękę chłopakowi a później kucnęła i popatrzyła na chłopca, który chował się za wózkiem taty-cześć maluchu jak się masz?
Mały lekko się uśmiechnął i podszedł do dziewczyny wyciągając małą rączkę- dobrze, mam na imię Thiago a ty?
-Thiago to jest pani zwracaj się do niej porządnie- upomniał go ojciec.
-Dobrze, przepraszam.
-Nic się nie stało, możesz mi mówić po imieniu jestem Julia.
Razem weszli do domu i postanowili go pozwiedzać.
-Długo tu mieszkasz?- zapytał Leo.
-Niecałe dwa tygodnie, a was co to sprowadza?
Leo nagle posmutniał co Julia szybko zauważyła i dodała.
-Jeśli nie chcesz to nie mów.
-Dzięki.
-Poczęstowałbym Cię czymś ale nasza lodówka jest pusta.
-Nic się nie stało a co wy na to żebym to ja zrobiła taki powitalny obiad, właśnie wracałam ze sklepu.
-Nie trzeba i tak już dużo nam pomogłaś.
-To żaden problem.

Resztę dnia spędzili na rozmowie i zabawie z Thiago, obydwoje znaleźli wspólny język i bratnią duszę.

Wieczorem Julia jak zawsze sprawdziła pocztę i parę innych stron, przez przypadek natrafiła na jeden artykuł, niby nic specjalnego go nie wyróżniało gdyby nie zdjęcie, na którym był mężczyzna bardzo podobny a nawet identyczny jak Leo.
Załączyła artykuł i zaczęła czytać:
„Leo Messi, najlepszy piłkarz świata już nigdy nie zagra w piłkę!!!
Świetny piłkarz niestety stoczył się na dno, przez swoje nieodpowiedzialne zachowanie doprowadził do wypadku, po którym został kaleką.
To smutna wiadomość dla całego piłkarskiego świata.
Jak podają różne media piłkarz wraz z synem opuścił Barcelonę i wyjechał do Madrytu. Dlaczego właśnie tam? Po co? Tego spróbujemy się dowiedzieć. ‘’


Siedziała z otwartą buzią, to wszystko co przeczytała zaczęło powoli do niej docierać, teraz współczuła Leo, chciała mu pomóc i zająć się jego przypadkiem. 

***

Tak wiem... rozdział beznadziejny, przepraszam :( postaram się z następnymi rozdziałami jakoś to rozkręcić, wiem tylko, że nie będzie więcej niż 10 rozdziałów.
Jeszcze raz zapraszam do wzięcia udziału w ankiecie a kto nie zdąży to proszę o odpowiedzi w komentarzach :)
papapa :***

środa, 19 lutego 2014

Rozdział 1

***

Wydarzenia ostatnich tygodni zmieniły go diametralnie, nie był już tym samym człowiekiem,  nie potrafił pogodzić się ze śmiercią żony, jedyną jego podporą był Thiago. Zmienił swoje zachowanie, każdy smutek zatapiał w alkoholu, ciągłe imprezy tylko to się dla niego liczyło. Niestety odbijało się to nie tylko na nim lecz i na Thiago, który co noc bywał u któregoś z wujków.

***

Kolejna udana impreza, tylko to mi teraz pozostało. Już mocno pijany wszedłem do samochodu, chodź wiedziałem, że to nierozsądne nie obchodziło mnie to.
Jechałem coraz szybciej, aż w pewnym momencie usłyszałem klakson, blask świateł a potem już ciemność.

***

Obudziłem się w jakimś pokoju. Wszystko było białe, okropnie śmierdziało, do mojego pokoju wszedł jakiś mężczyzna w białym kitlu.
-Dzień dobry, dobrze, że się pan obudził, jak pan się czuje?
-Bywało lepiej. Gdzie jestem? Kim pan jest?
-Jest pan w szpitalu a ja jestem pana lekarzem, miał pan wypadek.
Powoli zacząłem sobie wszystko przypominać.
-Mam dla pana złą wiadomość.
-Co się stało?
-Podczas wypadku doznał pan paraliżu dolnych kończyn.
-Co?! – podniosłem kołdrę i próbowałem podnieść nogi ale bez skutecznie.
-Przykro mi.
-Czy ja będę kiedykolwiek jeszcze chodził?
-Niestety nie-powiedział i wyszedł.
Co ja narobiłem, spowodowałem wypadek i zostałem kaleką.
Co z moją piłkarską karierą? Już nigdy nie zagram. Czemu dopiero teraz zrozumiałem to co zrobiłem, jestem idiotą, kompletnym idiotom.  Dzięki mnie mój syn będzie miał ojca kalekę.
Właśnie co z Thiago ? W tym momencie do sali wszedł Iniesta i małym.
-Tatusiu-uradowany podbiegł do mnie, przytuliłem  go mocno.
-Thiago, od dzisiaj wszystko się zmieni,  przepraszam Cię skarbie, że Cie zaniedbałem byłem głupi teraz będzie lepiej-przytuliłem malca i po prostu popłakałem się, czułem w ustach smak słonych łez, jednak nie zatrzymywałem ich, chciałem żeby leciały, zniszczyłem swoje  życie ale nie zniszczę jego.

***

Po paru dniach mogłem wyjść ze szpitala, było mi ciężko nie mogłem się przyzwyczaić do tego, że jeżdżę na wózku, widziałem pełno współczujących spojrzeń, nie chciałem tego, nie potrafiłem sobie poradzić.
Wyjechałem ze szpitala na parkingu czekał na mnie Andres z Thiago a także chmara dziennikarzy, którzy od razu do mnie podbiegli.
-Co się stało panie Messi?
-Miałem wypadek i muszę zakończyć swoją karierę a teraz przepraszam, rodzina na mnie czeka.
-Tato!- Thiago podbiegł do mnie i przytulił.
-Hej maluszku, chodź jedziemy do domu.
-Czemu jeździsz na tym wózku?- zapytał zaciekawiony malec.
-Bo muszę i już zawsze będę jeździł ale nie martw się  poradzimy sobie.
-Dobrze.

Razem z Andresem pojechaliśmy do mnie, w szpitalu postanowiłem, że razem z Thiago wyjedziemy, nie potrafię patrzeć na moich kolegów jak grają, może to i samolubne ale ja tak nie potrafie.
Zawiodłem ich, zawiodłem siebie i chyba każdego na kim mi zależało, nie umiem spojrzeć im w twarz i przyznać się do błędu, nie teraz, może kiedyś.
-Potrzebujesz jeszcze czegoś?- zapytał Andres.
Jest on moim najlepszym przyjacielem, czuje, że to właśnie jego zawiodłem najbardziej, miałem być silny a upadłem, muszę się teraz pozbierać i płacić za swoje grzechy.
-Nie dzięki, Andres ja już podjąłem decyzje, wyjeżdżam jutro z Thiago, nie potrafię tu żyć kiedy wszystko przypomina mi o niej, czuje jej zapach w sypialni, wszystko mi o niej przypomina, to jest za trudne, dziękuje Ci za wszystko i pamiętaj dzwoń zawsze, może Cie kiedyś odwiedzimy.
-Trzymaj się Leo-poklepał mnie po plecach i wyszedł.

***

Nazajutrz Leo razem z synem pojechali na lotnisko, było mu cholernie ciężko ale nie chciał tego pokazywać, postanowił sprzedać dom i zacząć nowe życie w Madrycie.
Dlaczego to miasto?
Sam do końca nie wiedział, nie chciał zostać w Barcelonie ale i nie chciał pokazywać się rodzinie, uznał, że to miasto będzie odpowiednie.

Wraz ze startem samolotu zaczął nowe życie, on i Thiago.

Jak się potoczy? Zobaczymy dalej..

***

No i mam 1 starałam się odnieść do waszych uwag, dziękuje bardzo za tyle szczerych komentarzy. Mam nadzieje, że trochę poprawiłam :)

niedziela, 2 lutego 2014

Prolog

 Na wstępie informuję, że wiek małego Thiago został zmieniony na potrzeby opowiadania tutaj ma 4 lata :)

***

Wbiegł zdyszany do szpitala od razu pobiegł do recepcji.
-Gdzie moja żona?!
-Spokojnie, nazwisko.
-Messi
-Została przewieziona na blok operacyjny proszę poczekać.
-Gdzie to jest?
-Korytarzem prosto.
Nic nie odpowiedział tylko znowu zaczął biec, nie potrafił się opanować, Anto jest dla niego wszystkim, nie mógł jej teraz stracić.
Z Sali wyszedł lekarz i podszedł do piłkarza.
-Niestety, miała krwotok wewnętrzny, nie udało nam się jej uratować.
Zamarł, te parę słów zabiło go od środka, w furii złości kopnął pobliskie krzesło, nie potrafił się opanować, lekarze musieli podać mu leki uspokajające.
Przecież to nie możliwe, ona wyszła tylko na chwile do sklepu a on miał się zająć synem, gdy wróci mieli zjeść razem obiad, jak prawdziwa rodzina a teraz co?
Stracił miłość swojego życie, miał ochotę skoczyć z mostu, popełnić samobójstwo, nie chciał już żyć, nie bez niej.  Dopiero teraz sobie przypomniał, że ma dla kogo żyć, dla Thiago, tylko on mu teraz pozostał.
Wyszedł przed szpital zaczerpnąć świeżego powietrza, uspokoić się. Wsiadł do samochodu i pojechał pod dom Iniesty, po jego policzkach spływały słone łzy, nie zatrzymywał ich, nie chciał.
Dojechał na miejsce i wszedł do środka, Andres gdy tylko go zobaczył nic nie powiedział, po prostu go przytulił.
-Ona odeszła-powiedział drżącym głosem.
-Spokojnie Leo, usiądź.
Podał koledze szklankę wody i siedział z nim w ciszy.
-Gdzie Thiago?
-Bawi się razem z Valerią na górze.
-Mógłbyś mi go przyprowadzić?
-Jasne.
Po chwili do pokoju wbiegł malec i przytulił się do ojca.
-Tatuś co się stało? Gdzie mama?- zapytał 4 letni chłopiec
-Myszko popatrz na mnie, mamusia odeszła, ale patrzy tam na nas z góry.
Nic nie odpowiedział tylko wtulił się w ojca a po jego malutkich policzkach spływały łzy.

***

No to mamy prolog miał się pojawić późnij ale dodałam go dzisiaj.
To jest mój pierwszy blog dlatego bardzo was proszę a komentarze, piszcie czy wam się podoba. Jeśli macie jakieś uwagi to śmiało piszcie :) 

Przy okazji wszystkiego najlepszego dla Gerarda i Shakiry :D